Dodano: 14/02/2012
W dniu 13.02.2012 ok. godz. 8:00 mąż wyszedł z pieskiem na poranny spacer. Po chwili Tongi został uwolniony ze smyczy, żeby mógł trochę pobiegać. Mąż widział, że piesek biegnie za nim i skręcił w boczna uliczkę w kierunku zielonego placyku, gdzie zwykle Tongi biegał. Po kilku krokach odwrócił się, żeby zobaczyć, czy piesek biegnie za nim i kiedy go nie było, wrócił do głównej uliczki. Ale tam też nie było naszego pieska. Mąż pobiegł więc prosto do alejki, którą zwykle spacerowali ale i tam go nie było. Szukał go około godziny pytając napotkanych przechodniów o małego pieska, ale nikt nie potwierdził, że go widział.
Jak się później okazało, w tym czasie na głównej ulicy zatrzymał się autobus i wysiadło sporo ludzi. Tongi zamiast skręcić za mężem w boczną uliczkę prowadzącą do skwerku, pobiegł za ludźmi, którzy udawali się na sąsiednią ulicę, prostopadłą do tej na której mieszkamy. Rzadko tam chodzimy, więc Tongi nie potrafił się tam odnaleźć. Prawdopodobnie biegł i biegł aż dobiegł do marketu, gdzie było sporo osób i tam biegał wokoło szukając męża. Na szczęście zauważył go Pan, który wyszedł na spacer ze swoim pieskiem. Zorientował się, że jakiś piesek biega sam, bez właściciela i zabrał go do domu.
Po powrocie męża z poszukiwań, zadzwoniłam do syna (właściciel pieska), przebywającego za granicą. Przypomniał mi, że w drugiej połowie 2010 roku piesek miał wszczepiony microchip. Zadzwoniłam więc do przychodzi weterynaryjnej, do której zawsze chodzimy z pieskiem i podano mi telefon do SAFE-ANIMAL. Dalej wszystko potoczyło się szybko. Od SAFE-ANIMAL dowiedziałam się jaki jest numer microchipa i mogłam ten numer umieścić w ogłoszeniach o zaginięciu.
Pan, który dziś przeczytał nasze ogłoszenie zadzwonił i podał adres, pod którym można odebrać pieska. Było to co prawda ogłoszenie przy ulicy a nie w Internecie, ale myślę, że w innych przypadkach numer microchipa byłby bardzo przydatny.
Cały czas towarzyszyły nam ogromne emocje i lęki, baliśmy się bowiem, że nie uda się odnaleźć pieska, albo, że nie przetrwał nocy. To bardzo przykre doświadczenie, na szczęście zakończyło się radośnie. Tongi po powrocie do domu natychmiast "pokłócił się" z kotką Cayenne naszej wnusi, potem biegał z piłką a przede wszystkim bardzo się cieszył, że jest we właściwym miejscu.
Bardzo dziękuję SAFE-ANIMAL za wszystkie podpowiedzi, za okazaną życzliwość i pomoc.
Pozdrawiam serdecznie,
Irena Maria Trocka
Warszawa