We wrześniu 2009 roku adoptowałam ze schroniska Na Paluchu psa i tego samego dnia został on zaczipowany. Razem z rodziną nazwaliśmy go Rudi, chociaż z perspektywy czasu myślę, że imię Uciekinier bardziej by do niego pasowało. 4 dni od adopcji Rudi po raz pierwszy zapragną udać się na spacer bez nadzoru. Dzięki interwencji Straży Miejskiej czip został odczytany i Rudi wrócił do domu.
Początkowo myślałam, że nie przyzwyczaił się jeszcze do mnie i mojej rodziny, ale w końcu przestanie uciekać. Z czasem okazało się, że próby ucieczki są stałym elementem jego zachowania i należy go pilnować.
Niestety, pewnego wieczoru w lipcu 2011 roku nie został należycie dopilnowany i uciekł. Było to zaskakujące, ponieważ byliśmy po spacerze, a w powietrzu czuć było nadchodzącą burzę, której Rudi zazwyczaj bardzo się obawiał. Przez kolejnych kilka dni bezskutecznie razem z rodziną szukaliśmy go samochodem po okolicy, potem zaczęliśmy rozklejać ulotki. Dwa tygodnie później kontaktowaliśmy się ze schroniskami z miejscowości w okolicach Warszawy. Byliśmy również na Paluchu, aby sprawdzić, czy nie został złapany i omyłkowo czip nie został nieodczytany... Do listopada 2011 prawie każde popołudnie spędzaliśmy na rozklejaniu ulotek, jeżdżeniu, pytaniu. Wszystkie te zabiegi okazały się bezskuteczne, a wiara w jego odnalezienie coraz bardziej słabła.
W dniu 16 sierpnia 2012 roku otrzymałam telefon z pracy, że poszukuje mnie Pan Arkadiusz, który znalazł Rudiego, a weterynarz do którego z nim poszedł odczytał czip. Znając jedynie moje imię i nazwisko Pan Arkadiusz odnalazł mnie - nie bez trudności - przez internet oraz zatrzymał Rudiego do momentu odebrania, za co jestem i będę Jemu bardzo wdzięczna.
Obecnie Rudi jest już w domu, w tej chwili odpoczywa przed wieczornym spacerem :)